Grypa na dwóch wagach
14-03-2006 12:21
A
A
A
O konieczności przestrzegania podstawowych zasad higieny nie trzeba nikogo przekonywać. A jest to tym ważniejsze, że po wykryciu w Polsce siedliska ptasiej grypy, będzie to najdostępniejsze i najprostsze narzędzie walki z zagrożeniem. Przekonywał o tym wójtów powiatu sochaczewskiego na specjalnym spotkaniu poświęconym temu tematowi zarówno powiatowy lekarz weterynarii Wojciech Wojciechowski, jak i kierownik sochaczewskiego Sanepid-u Maria Olędzka. Dlatego może niektórym wydawać się mogą zbyt restrykcyjne przepisy nakazujące np. ważenie na osobnych wagach drobiu, który jest przeznaczony do dalszej „obróbki” kuchennej, jak i wędlin czy serów, które są przeznaczone do bezpośredniego spożycia. Jednak korzystając z dotychczasowych doświadczeń, nie należy demonizować zagrożenia, podchodząc do tego spokojnie i bez niepotrzebnych emocji czy obaw.
Dr Wojciechowski przedstawił dotychczasowe działania i przygotowanie do ewentualnego przeciwstawienia się zagrożeniu, które wydaje się być największe w gminach nadwiślańskich, ze względu na trasy ptasich przelotów.
W gminach trwa obecnie spis z natury drobiu. W Rybnie (bez trzech sołectw) naliczono już 6 tysięcy kur i tysiąc kaczek i gęsi. Do 50 sztuk drób nie musi być rejestrowany, stado powyżej 50 sztuk podlega rejestracji i musi być pod stałą kuratelą służb weterynaryjnych, jaja muszą być stemplowane. Cały drób trzymany być musi w ogrodzeniu i pod zadaszeniem.
Jak wyliczono, konieczność likwidacji jednej fermy ze 130 tysiącami niosek i 130 tysiącami brojlerów to strata ok. 7 milionów złotych. Rząd przeznaczył na walkę z zagrożeniem ptasiej grypy 165 milionów złotych, w tym 80 mln na odszkodowania. Jak z tego widać, pieniędzy starczy praktycznie na jeden lub dwa powiaty (w sochaczewskim znajduje się 5 dużych ferm kurzych).
Powiatowa weterynaria dysponuje aktualnie 200 kompletami jednorazowych kombinezonów ochronnych, posiada też 24. godzinne zabezpieczenie w podstawowe preparaty. Inne koszty to bardzo drogie maty, które muszą być stale nasączane preparatami dezynfekcyjnymi, ogrodzenia terenu skażonego i zagrożonego (w promieniu do 10 km od centrum przez 21 dni od stwierdzenia wystąpienia wirusa), ludzie i ich wyposażenie. Kiedyś do takich celów używano wojska, dziś niestety już go u nas nie ma. Na tym terenie każde gospodarstwo musi mieć maty, czy to oryginalne, czy wykonane z nasączonej słomy lub worków z trocinami, ułożone tak, aby nie można ich było ominąć.
Na wypadek alarmu w ciągu kilku godzin do akcji wejść powinno 300 osób, przewidzianych w planach kryzysowych gmin.
Starosta Józef Gołębiowski interesował się systemem zbierania padłych ptaków oraz informacją w gminach wśród rolników i hodowców drobiu. W każdej gminie przy lecznicach weterynaryjnych znajdować się powinny pojemniki, w których można umieszczać znalezione sztuki, informując o tym odpowiednie służby. Należy zbierać tylko ptactwo wodne i drapieżne, a minimalnym do tego celu wyposażeniem mogą być rękawice ochronne i worek foliowy, dla ostrożniejszych maseczka np. z chusteczki.
W Sochaczewie następuje wstępna selekcja materiału badawczego i dopiero po stwierdzeniu podejrzenia wirusa wysyłany jest do laboratorium w Puławach. Jak twierdzi dr Wojciechowski, obostrzenia takie mogą obowiązywać do połowy kwietnia, gdyż ze względu na pogodę wiosenne przeloty ptactwa trwać będą dłużej.
A najlepiej oczywiście, aby nas to w ogóle nie dotyczyło.
Andrzej Wach