Szpital bez prywatnych usług
13-06-2006 10:31
A
A
A
Czy postanowienie Trybunału Konstytucyjnego zakazujące działalności na terenie publicznych szpitali działalności fundacji, prywatnych klinik, ambulatoriów i zakładów pogrzebowych nie podniesie kosztów usług służby zdrowia ? Czy przygotowywane w tej sprawie rozporządzenie ministra nie będzie kolejnym, które nakaże szpitalom podjęcie działań, za które nie dostaną pieniędzy ?
Podstawą oceny Trybunału był fakt, że niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej korzystają często z pomieszczeń i aparatury publicznych placówek, a z reguły i tu, i tam pracują ci sami lekarze. Z zakazu mają być wyłączeni jedynie stomatolodzy i lekarze rodzinni, bo jest ich za mało.
Jak twierdzi były już dyrektor Szpitala Powiatowego Michał Milczarek, decyzje te są słuszne tylko w stosunku do działalności konkurencyjnej, czyli rano usługi publiczne, po południu prywatne na tym samym sprzęcie. Jeżeli jednak szpital zleca w całości prowadzenie części działalności, to powinno być dopuszczalne. Na przykład poradnia prowadzona w formie kontraktu, stacja dializ, laboratorium, pralnia, stołówka, apteka – to nie jest działalność konkurencyjna, bo szpital zleca wykonanie tej usługi i sam jej nie prowadzi.
Natomiast całkowity zakaz prowadzenia zakładów pogrzebowych, to w skali sochaczewskiego szpitala oznacza dodatkowy wydatek w wysokości ok. 150 tysięcy złotych rocznie. I to, przykro to stwierdzić, na smutną działalność, która nie jest zupełnie związana z leczeniem ludzi.
Wypada liczyć na rozum ministra zdrowia, który w swoim rozporządzeniu ma określić obowiązki szpitali. Wówczas być może część tych obowiązków będzie można zlecać prywatnym firmom, co może pozwolić na zmniejszanie kosztów.
Kosztów, które trzeba liczyć, bo jak twierdzi dyrektor Milczarek, wbrew obietnicom składanym starostom mazowieckim jeszcze w grudniu, Narodowy Fundusz Zdrowia nie podpisał jeszcze kontraktów na drugie półrocze. Obiecano jedynie, że III kwartał będzie rozliczany tak jak dwa poprzednie, czyli na tym samym poziomie, jak w roku 2005. Co będzie potem, jeszcze nikt nie wie.
Andrzej Wach